sobota, 22 września 2012

Epilog



                                                                      Zayn...

         Dla wielu ludzi śmierć jest czymś okropnym, strasznym i nie do pojęcia. Może gdybym w życiu przeszedł mniej bolesnych rzeczy, gdybym nie zranił tylu osób, gdybym nigdy nie poznał prawdy o Chelsea i gdybym był taki jak kiedyś, to sam bym się śmierci bał. Było jednak inaczej. Czułem, że to jest mój obowiązek, że muszę zginać, by czuć się spełnionym. Nie potrafił bym żyć bez niej u boku.
   Sam...
   Jej oddech był moim oddechem. Kiedy jej serce biło też moje, kiedy ona była szczęśliwa ja też, ale wtedy, kiedy wiedziałem, że ani ja ani ona nie przeżyjemy...  Zabrakło by tego wszystkiego, a ja stałbym się tak pusty w środku, tak samotny jak nigdy w życiu.
   Nie da się wypowiedzieć słowami tego co Chelsea mi dała. Była dla mnie wszystkim, a bez niej i ja nie istniałem. Gdyby mnie oszczędzili i tak bym zginął. Zrobił bym cokolwiek by tylko z nią być.         
     Nie byłem aniołem, ale jak się okazało ona też nim nie była. Ona zabijała ludzi czynami, a ja słowami. Potrafiłem ich ranić psychicznie, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Nauczyłem się być obojętny na ból, obojętny na to co mówią inni, ale nigdy nie nauczyłem się być dobrym. Było to dla mnie nieosiągalne.
   Dopiero kiedy poznałem chłopaków i kiedy zjawiła się Chelsea zrozumiałem, że nie muszę taki być, że mogę jej powiedzieć wszystko i stać się innym człowiekiem. To ona jako pierwsza dowiedziała się o tym jak wyglądało moje życie, a ona mimo, że na koniec, powiedziała mi o swoim. W końcu poznałem prawdę. Dowiedziałem się co tak na prawdę stało się z mym ojcem, ale to już nie było ważne.
   Ważne było to, że moja miłość do niej nie zniknęła wraz z moim życiem i myślę, że nigdy nie zgubię jej. Nauczyłem się kochać i dopuściłem do siebie świadomość, że to nie boli.
   Nigdy jej nie zapomnę, a ona na zawsze zostanie w moim sercu...







            Czarna chusteczka wznosiła się na wietrze. Silniejsze podmuchy wiatru mocno unosiły ją do góry aby potem znowu mogła delikatnie opaść w dół. Wyglądało to jak piękny ale zarazem tajemniczy taniec. Kawałek aksamitu którym była powoli leciał przed siebie aż w końcu spadł na ziemię.
Po chwili podeptał ją chłopak ubrany w czarny garnitur o niezwykle zielonych oczach w których widać było tylko ból i nic więcej. Jakby jego życie miało być nieustannym cierpieniem. Obok niego szedł kolejny. Blondyn z zaszklonym wzrokiem. Następna była dziewczyna ubrana w czarną długą sukienkę. Po jej policzkach ciekły słone łzy. Dalej ze spuszczoną głową szedł szatyn. Długie pasmo kończył ciemny blondyn z poważnym wyrazem twarzy. On cierpiał najmocniej w środku.
W końcu przystanęli przy ogromnym ziejącym dołku nad którym leżały dwie trumny. Podczas odprawiania przez księdza ostatniego nabożeństwa praktycznie każdy płakał. Na twarzach najbliższej rodziny i przyjaciół można było zobaczyć ogromny smutek.
Świat już obiegła informacja ,że Zayn Malik wraz ze swoją ukochaną popełnili samobójstwo. Praktycznie wszyscy w to uwierzyli oprócz piątki przyjaciół która ostatni raz dotykała dębowych trumien w ten sposób się żegnając.
            Po zakończonej ceremonii siedzieli na ziemi w najwyższym punkcie widokowym Londynu. Panująca między nimi cisza została zakłócona przez szept brunetki:
   -Oni tego nie zrobili…Za bardzo się kochali żeby w ten sposób sobie siebie odebrać.- Chłopcy na nią spojrzeli.
   -Nikt z nas nie wierzy policji.- Odparł ciemny blondyn.
   -A więc co się stało ?- Zapytał chłopak z bujnymi lokami.
Wszyscy wzruszyli ramionami.
   -Co będzie dalej ?- Zapytał niebieskooki.
   -Nie wiem…- Odpowiedziała dziewczyna i wtuliła się w jednego z przyjaciół aby po chwili wybuchnąć płaczem. To ona znalazła ich trzymające się za ręce ciała. Od tamtego czasu wszystko się zmieniło… Już nigdy więcej nie miała zaznać spokojnego snu.
Piątka przyjaciół siedziała blisko siebie oglądając zachód słońca. Starali się jakoś sobie pomóc nawzajem ale każdy z nich niesamowicie cierpiał i krwawił od środka…
A czarna chusteczka unosiła się na wietrze obok nich jakby śmiejąc się i korzystając z ostatnich chwil istnienia. Wszyscy obserwowali jak znika za krawędzią klifu zdana tylko na łaskę wiatru…


_____
 Od Jemi: Cieszę się ,że zakończyłyśmy tego bloga :) Oczywiście polubiłam go jak inne ale trzeba przyznać ,że właśnie tutaj pisało nam się najtrudniej. Historia miłości Chels i Zayna na zawsze zostanie w moim sercu bo mimo wszystko ją bardzo mocno przeżywałam :)
Dziękuję też naszym wiernym czytelnikom którzy wytrwale do samego końca czytali i komentowali tego bloga :)

Od Akwamaryn : Zgadzam się z Jemi. Nie łatwo nam było pisać tego bloga, zwłaszcza pod koniec. Jednak uratowałyśmy sytuację robiąc plan wydarzeń ;) Pomogło. Potem szło mi osobiście już lepiej i łatwiej. Dziwnie pisało mi się z perspektywy Zayna, chyba nie szło mi najlepiej. Czuję, że zrobiłam z niego takiego ,,maminsynka''. To tylko moje odczucia. No ale dobra.  Cieszę się, że wytrwali co niektórzy z nami do końca i mam nadzieję, że nasze kolejne blogi też będziecie czytać. Jesteście wspaniałymi czytelnikami;) 

INFORMACJA: A to niespodzianka o której wcześniej mówiłyśmy pod piętnastym rozdziałem :D Oczywiście założyłyśmy kolejnego bloga :) Tego na pewno się spodziewaliście :) Jednak niespodzianką jest to iż jest to kolejna część naszego poprzedniego bloga ! :D Oczywiście chodzi o kontynuacje Wszystko zaczyna się od niczego... nie będzie to historia z perspektywy Carmen i Alice ale ich dzieci :) Melisy i Nathana ! :) Serdecznie zapraszamy na Jedna dusza w dwóch ciałach