poniedziałek, 3 września 2012

12. -Nawet nie wiesz jak się bałem o ciebie. Bałem się, że cię stracę. Nie wybaczył bym sobie tego.


                                                          Zayn...

         

          Spojrzałem na śpiącą dziewczynę. Nie wierzyłem nadal, że coś tak pięknego mogło przydarzyć się właśnie mnie. Że ona wybrała właśnie mnie. Powoli zaczynałem zastanawiać się, czy na nią zasługuję. Przejechałam palcem brzuchu dziewczyny zatrzymując rękę na jej szyi. Poczułem miłe ciepło gdy rozchyliła oczy patrząc na mnie w sposób, w jaki jeszcze nikt na mnie nie patrzył. Nachyliłem się nad dziewczyną całując delikatnie w usta , a dłoń zakładając na jej nagie plecy
   -Nie wierzę...-zaczęłam kiedy odsunęliśmy się od siebie. Brunetka spojrzała na mnie nie rozumiejąc moich słów.- Nie wierzę, że ktoś taki jak ty chce kogoś takiego jak ja.- dokończyłem kiedy przytuliła się do mnie. Była taka delikatna, a zarazem taka twarda.
   -Gołąbeczki zapraszam na śniadanko!- krzyczała Jessica waląc w drzwi pięściami. Posłałem Chelsea uśmiech po czym całując w czoło zacząłem się ubierać.
   -No już! Zaraz drzwi wyważysz!- wrzasnąłem, kiedy ona nadal dobijała się do nas.
   -Tylko szybko, bo Niall wszystko zje!- odpowiedziała. Potem usłyszałem już tylko jej kroki. Wciągnąłem na siebie spodnie i koszulkę po czym złapałem za rękę Chels. Dziewczyna zdążyła się ubrać, wiec było widać komu zajmuje to więcej czasu.  Bez słowa wyszliśmy z pokoju kierując się w stronę kuchni. Tam już wszyscy siedzieli przy stole rozmawiając o czymś wesoło. Na to, że weszliśmy do środka nawet nie zwrócili uwagi.Usiadłem z Chelsea na dwóch wolnych miejscach obok siebie i spojrzałem pytająco na dziewczynę w dredach. Ta już otwierała usta by coś powiedzieć kiedy w słowo wszedł jej Louis.
   -Wybieramy się do dżungli w ten weekend. Będziemy polować na niedźwiedzie, załatwiać się w lesie i podcierać liściem, spać w szałasach i jeść robaki.- odstawiłem kanapkę którą miałem w dłoni udając odruch wymiotny. Wszyscy się zaśmiali, jednak ja słyszałem tylko Chels. Chyba na prawdę się zakochałem.
   -Lou trochę to koloryzuje. Wybieramy się na biwak do lasu. Weźmiemy jedzenie z sobą. Niedaleko jest jeziorko można by miło spędzić czas. Chyba, że masz inne plany.- powiedziała Jess patrząc to na mnie to na brunetkę obok mnie, która aktualnie grzebała widelcem w sałatce.
   -Myślę, że to dobry pomysł. Chels?- dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona. Najwidoczniej nie słyszała o czym mówimy.- Masz jakieś plany na weekend?- spytałem patrząc głęboko w oczy dziewczyny. Widziałem w nich ból. Jakby coś o czym myślała było aż tak okrutne.
   -Nie.- powiedziała krótko posyłając mi blady uśmiech.
   -Czyli jedziemy!- krzyknął Lou szarpiąc się z Niallem o ostatnią kanapkę z szynką.
   -Ja nie mogę. Umówiłem się z Danielle na wyjazd do jej rodziny, ale bawcie się dobrze.- wtrącił się Liam wstając i odnosząc talerz do kuchni. Czyli będzie nasza czwórka plus Jess i Chelsea. Zapowiadała się niezła zabawa.


                                                                          ***


     Spojrzałem w niebo kręcąc z niedowierzaniem głową. Pogoda wariowała. Mimo, że niebo było jasne i świeciło słońce, padał deszcz, a Zeus posyłał w naszą stronę pioruny. Chelsea siedziała wpatrując się w jeden punkt przed sobą i obejmując się ramionami. Zachowywała się dziś cały dzień dziwnie. Uśmiechnąłem się pod nosem wychodząc z namiotu i stając na środku błotnistego lasu. Drzewa w tym miejscu pojawiały się w równych odstępach, pozwalając w ten sposób przedrzeć się deszczowi i wichurze. Padłem na ziemię i otworzyłem szeroko buzię łapiąc wodę. Chłopaki wyskoczyli za mną na środek robiąc to samo. Tylko Jess i Chelsea siedziały w namiotach patrząc na nas jak na bałwanów. Mozolnie wstałem lepiąc się cały od błota i podszedłem do brunetki chowającej się w jednym z szałasów. Dziewczyna widząc, że kieruję się w jej kierunku cofnęła się w tył, ale zdążyłem złapać ją za nogę i wyciągnąć na deszcz. Pisnęła przerażona, po czym wpadła w głośny śmiech. Nachyliłem się nad jeszcze czystym ciałem Chels po czym przytulając się do niej całą powierzchnią ciała pocałowałem namiętnie w usta wykręcając przy tym oczami jak jakiś idiota.
   -Wariat.- wyszeptała dziewczyna między pocałunkami. Kiedy oddaliliśmy się do siebie wytknąłem jej tylko język po czym wziąłem na ręce i zacząłem iść w stronę jeziora. Przerażona Chelsea zaczęła się szamotać. Przestała dopiero gdy staliśmy już w wodzie, a ona sięgała mi do klatki piersiowej. Oddech brunetki nagle przyspieszył, a ona przywarła do mnie jakbyśmy byli dwiema połówkami.
   -Nasza Chels nie umie pływać?- spytałem z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. Dziewczyna zmrużyła wojowniczo oczy. Cicho się śmiejąc puściłem ją, a ta z pluskiem uderzyła w taflę wody.Deszcz zaczął się nasilać, ale grzmoty i błyskawice zanikły. Słońce zaszło za ciemnymi chmurami, które zjawiły się znikąd. Rozglądałem się po całej szerokości jeziora w poszukiwaniu Chels, która nadal nie wypłynęła. Wystraszony jak wariat zacząłem nurkować i poszukiwać jej pod wodą, która była tak brudna, że ledwo widziałem siebie samego. Chłopcy i Jess stali na brzegu głośno krzycząc coś do mnie. Nagle zacząłem się obwiniać. Czemu to zrobiłem, czemu ją puściłem... Zanurkowałem po raz kolejny, kiedy poczułem jak coś wskakuje mi na plecy. Wynurzyłem się i zobaczyłem Chels, która spoglądała mi przez ramię. Odetchnąłem z ulgą.
    -Wiesz jak się bałem?! Myślałem, że utonęłaś!- krzyknąłem, a ta tylko się roześmiała.
    -Skarbie. Myślisz, że jechała bym nad jezioro nie umiejąc pływać?- spytała ironicznie. Przekręciłem ją sobie na brzuch, tak że obieła mnie nogami w pasie, a ręce zaplotła na mojej szyi.
    -Nawet nie wiesz jak się bałem o ciebie. Bałem się, że cię stracę. Nie wybaczył bym sobie tego.- powiedziałem patrząc jej w oczy. Nagle pojawił się w nich smutek. Czyżbym tymi słowami sprawił jej przykrość.?- No, ale żyjesz i jesteś ze mną. Kocham cię.- powiedziałem całując dziewczynę. Brunetka odwzajemniła pocałunek wplatając swoje palce w moje włosy i przywierając do mnie całą powierzchnią ciała.
   -Zayn ja...- zaczęła odsuwając się ode mnie.- Ja też cię kocham i jestem tego pewna.


                                                                  ***


    Siedzieliśmy wszyscy przy ognisku. Ja tuląc do siebie całą przemoczoną Chels, Niall wcinający kolejną kiełbaskę, Jess i Lou głośno się śmiejąc, a Harry wpatrywał się w ogień. Spojrzałem na Chels znacząco. Czułem się podle z tym, że w naszym towarzystwie Harry czuje się źle. Może ten wyjazd nie był dobrym pomysłem?
  -Harry... Może przejdziemy się?- spytała brunetka wstając i oddając mi koc. Nie spojrzałem nawet w stronę Loczka. Wiedziałem, że uśmiecha się z wyższością, choć mówił że przecież daje nam wolną rękę.
   -Jasne.- usłyszałem głos Hazzy po czym zobaczyłem jak ta dwójka wędruję w stronę ściany lasu. Miałem nadzieję, że chociaż jedno z nich zna drogę powrotną.
   -Zayn! Skocz do auta po kolejną skrzynkę!- krzyknął już nieźle napity Louis i nagle przypomniałem sobie, że Harry też ledwo chodził. Od razu ruszyłem w kierunku gdzie znikł mój przyjaciel i Chels. Postanowiłem im nie przeszkadzać. Trzymałem się w odległości kilku metrów by wiedzieć gdzie są, ale nie być wścibskim. Moich uszu jednak dochodziły wszystkie słowa.
   -Harry... Czemu nie możecie się pogodzić? I nie mów mi, że jest okey przecież widzę, że się męczysz...- usłyszałem ciepły głos Chelsea. Byłem ciekaw co powie Harry.
   -Nasłałem na was tych ludzi i w ogóle... Chelsea ty byłaś zarezerwowana dla mnie, a Zayn tak po prostu się wtrącił. Miałaś być moja słonko.- zacisnąłem dłonie w pieści powstrzymując się by tam nie podbiec.
   -Harry jesteś pijany... Nie wiesz co mówisz. Może się prześpij i pogadamy jutro?- powiedziała brunetka zatrzymując się w miejscu. Zrobiłem to samo, Harry zresztą też ale po chwili opóźnienia. Jego mózg cienko już chodził.
   -Oj wiem... Mamy taką zasadę. Nie ważne. Dobra. Prześpię się. Jeśli w namiocie Zayna było by za zimno to jestem do twojej dyspozycji.- przymknąłem oczy głęboko oddychając i zagryzając dolną wargę. Byłem bliski wybuchu. Niestety on zamiast przerwać ciągnął dalej. Złapał za dłoń Chels.- Jesteś zmarznięta kocie. Wracajmy. Tylko pamiętaj. Zayn jest słaby co za pewne już wiesz. Ja w strefie intymnej mam więcej mocnych punktów.- i musiał to powiedzieć. Nie mógł się powstrzymać.- Więc czekam na ciebie całą noc.- wściekły wyszedłem z ukrycia rzucając się na niego z pięściami. Harry tylko się roześmiał gdy dałem mu w twarz. Padł na ziemię wymiotując. Gdyby nie Chelsea, która powstrzymała mnie przed dalszym atakiem zapewne zarżnął bym go na śmierć.
   -Sukinsyn. Trzymaj się od niej z daleka albo kiepsko na tym wyjdziesz.Nawet po pijaku i na chwiejnych nogach nie masz prawa jej zgłaszać takich propozycji! Rozumiesz?!- wrzasnąłem. Zobaczyłem jak w naszą stronę biegną już Jessica, Louis i Niall. Chciałem jak najszybciej się ulotnić. Wyrywając się brunetce ruszyłem w kierunku jeziora. Po kilku minutach byłem na miejscu. Usiadłem na ziemi rzucając kamykami o taflę wody. Cały czas miałem w głowie te słowa Hazzy. Wściekły wstałem, podszedłem bliżej wody po czym nie zważając na to że byłem w ubraniach wskoczyłem do niej. Pływanie mnie odprężało, tego teraz potrzebowałem. Nie wiem ile czasu tak pływałem. Dopiero gdy usłyszałem jak ktoś z brzegu mnie woła zrozumiałem jak bardzo się oddaliłem. Podpłynąłem do brzegu i wyszedłem na piasek. Jess przypatrywała mi się z łzami w oczach. Zraniłem ja. Zależało jej na naszym zespole jak na rodzinie, byliśmy rodziną, a ja to niszczyłem, ale nie potrafiłem inaczej.
   -Zayn...- wyszeptała tylko przytulając się do mojego mokrego ciała.- Nie widzisz jak wszystko niszczysz?- zacisnąłem dłonie w pieści, odpychając ją i zbierając swoje buty.
   -Ja?! Do cholery! Tylko ja jestem tu tym złym! A Harry?! To ten sukinsyn wszystko spieprzył!- wrzasnąłem idąc w stronę obozowiska.
   -Ale on stara się to na prawić, a ty na okrągło wszczynasz bójki! Nie widzisz, że Niall, Lou i Liam źle to znoszą?! Niszczysz siebie, mnie i wszystkich w koło! Pomyśl czasem o kimś innym, a nie tylko o sobie! Jesteś dla mnie jak brat, ale jeśli dalej tak będzie to niestety... Nie możesz na mnie liczyć.


___

Od Akwamaryn: Ocenę pozostawiam wam. Dużo się tu dzieje, a na ten rozdział miałam na prawdę wenę. Aż trudno uwierzyć. Pisało mi się tak łatwo jak nigdy na tym blogu. Wiem, że Zayn nie potrafi pływać, ale nagięłam ten fakt dla opowiadania.

3 komentarze:

  1. Jak już mówiłam rozdział jest bardzo dobry ! :D
    Podoba mi się :)
    Teraz moja kolej :)
    Z racji iż zaczął się rok szkolny zacznę pisać w weekend :)

    Jemi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh i znowu Harry i Zayn. Już myślałam,że będzie dobrze. Hazza musiał się upić i walnąć takim tekstem. Rozdział jest bardzo dobry. Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero zauważyłam nowy !
    Rozdział jest świetny ale niech Harry i Zayn przestaną się już kłócić :(
    Julia.

    OdpowiedzUsuń

To tylko kilka słów...a znaczy tak wiele :)