wtorek, 29 maja 2012

2. -Gdyby Danielle pozwoliła by mi dobił bym go…

Zayn…

                                      Sam nie rozumiałem czemu za nią biegłem. Każdy normalny chłopak pomyślał by, że to zwykła dziwka, a ja wyczuwałem w niej coś nadzwyczajnego. Jakby była inna od reszty dziewczyn. Szkoda tylko, że gdy za nią wybiegłem odjeżdżała już taksówką. Nim się obejrzałem dookoła mnie znalazły się nadgorliwe dziewczyny. Tak, uwielbiałem nasze fanki, ale nie lubiłem gdy nie dawały mi w ogóle prywatności. Uśmiechnąłem się do nich najpiękniej jak umiałem pokazując mój talent aktorski i zacząłem podpisywać autografy. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę naszego auta. Rozzłoszczone fanki biegły za nami , ale nim dobiegły do auta Jessica zatrzasnęła drzwi od minivana. Pozostała czwórka chłopaków siedziała już w środku rozmawiając i wygłupiając się.
-Jak tam spotkanie z naszymi dziewczynami?- spytał zadowolony z mojej sytuacji Harry. Zmrużyłem rozzłoszczony oczy i posłałem mu wściekłe spojrzenie.
-Powiem ci…- zastanowiłem się przez chwilę. Przywołałem w myślach postać pięknej dziewczyny.- Że wspaniale. Jeśli tak mają wyglądać te spotkania, to mogę spędzać z fankami nawet święta.- powiedziałem opierając się o fotel. Liam uniósł jedną brew wyżej, ale zaraz wrócił do rozmowy przez telefon.
- Jedziemy dzisiaj na bankiet.- powiedziała Jess. Była też w jakimś stopniu naszym menażerem, bo ten właściwy aktualnie przebywał za granicą.
-Szkoda. Myślałem, że wybierzemy się do jakiegoś klubu.-powiedział rozczarowany Louis. Dalszego przebiegu rozmowy nie słyszałem, bo myślami byłem gdzie indziej, a dokładniej w damskiej toalecie za kulisami. Jak to było możliwe, że dałem się jej tak omotać? A może znowu wracał Zayn sprzed roku dla którego nie liczyło się uczucie tylko zwykły seks? Odgoniłem te nieprzyjemne myśli i wysiadłem z auta. Staliśmy pod naszym ,,domem’’ jeśli można było go nim tak nazwać. Nasza praca wymagała tego byśmy mieszkali razem. Jeśli było by inaczej nie moglibyśmy niczego uzgodnić, a dojechać do innej miejscowości z fankami na ogonie nie było by łatwe. Dlatego naszym nowym domem była willa w Londynie w najbogatszej dzielnicy. Nie lubiłem tej okolicy, a to właśnie przez zadufanych sąsiadów.
-Zayn ty mnie słuchasz?!- krzyknął Harry machając mi ręką przed twarzą. Zamrugałem kilka razy powiekami i wszedłem do domu. Buty odstawiłem na półkę, a kurtkę[ bo jedynie tę część garderoby miałem na górnej partii ciała] powiesiłem na wieszak.
-Nie za bardzo…- powiedziałem szczerze i wszedłem po schodach do mojego pokoju. Od razu puściłem głośno muzykę by odizolować się od przyjaciół chodź na chwilę. Chciałem pobyć sam z swoimi myślami chodź kilka minut. Wyjąłem z szafki czarną obcisłą koszulkę i założyłem ją na siebie po czym spojrzałem na wewnętrzną część mojej dłoni. Kilka cyferek już po pierwszym przeczytaniu znałem na pamięć. Każda z nich wydawała się być tak zgrabna jak dziewczyna jak właścicielka tego numeru telefonu., którą poznałem dziś rano.  Poznałem? Czy to można było tak nazwać? Wszedłem do mojej osobistej łazienki i nie zciszając ani na chwilę muzyki wybrałem numer dziewczyny. Po krótkim zastanowieniu rozłączyłem się jednak.
-Zayn wychodzimy za godzinę!-krzyknął któryś z chłopaków, a ja wyszedłem z łazienki. Jeśli chciałem się wyrobić musiałem już się przygotowywać. Mieliśmy zaśpiewać kilka piosenek na tym całym bankiecie dla jakichś szych. Nie miałem pojęcia kim mieli być ci ludzie, ale nie sądziłem, że będą jakoś nadzwyczaj starzy. W końcu nasza muzyka nie przemawia do staruszków.

***

                                             Po raz kolejny zaciągnąłem się i usiadłem na murku. Znowu zaczynałem przesiąkać dawnymi wspomnieniami, dawnym życiem, a już było tak dobrze.  Już byłem inny…lepszy… Przegryzłem dolną wargę i utkwiłem wzrok w drzewie przed sobą. Siedziałem przed domem w którym mieliśmy grać. Była to ogromna willa z wielkim ogrodem i co mnie dziwiło był to prywatny teren. Gdy tak siedziałem przed oczami mignęła mi czyjaś sylwetka. Nieznajoma schowała się za drzewem. Uśmiechnąłem się pod nosem i zgasiłem papierosa. Postanowiłem nie płoszyć dziewczyny, ale gdy wyszła z cienia od razu zeskoczyłem z muru. To była ona. Znowu świrowałem. Podszedłem bliżej niej i już miałem ją na wyciągniecie ręki gdy ktoś na mnie wpadł. Od razu pomyślałem, że to kolejna niewyżyta fanka, ale była to Jessica. Tylko na chwilę na nią spojrzałem, a nieznajoma znikła.  Moja przyjaciółka wydawała się być czymś bardzo zdenerwowana i wystraszona.
-Zayn…- mówiła zasapana.- Liam kogoś pobił…- rozdziawiłem usta ze zdziwienia i biegiem ruszyliśmy w stronę gdzie miał znajdować się mój przyjaciel. Nie mogłem tego zrozumieć. Liam kogoś pobił? On? Przykładny tatuś naszego zespołu? Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu moim oczom ukazała się Daniella, a Liam który mocno ją do siebie przytulał. Na ziemi leżało zakrwawione ciało jakiegoś chłopaka. Pierwsze co zrobiłem to zmierzyłem mu puls i z ulgą stwierdziłem, że żyje.
-Coś ty narobił do cholery?!- wrzasnąłem na Liama i wściekły okrążyłem ciało chłopaka.- Jess dzwoń po pogotowie.-powiedziałem już spokojniej nie spuszczając wzroku z ściskającej się pary.
-Gdyby Danielle pozwoliła by mi dobił bym go…- powiedział zaciskając zęby.  Wziąłem głęboki wdech i złapałem się za głowę. Teraz nie liczyło się dla mnie co kierowało Liamem tylko życie tego chłopaka. Nachyliłem się nad nim i wyczułem alkohol. Był pijany, doszczętnie.
-Jeśli ktoś to widział…- powiedziałem pod nosem, a zaraz potem pojawiła się karetka i media. Znowu zostaliśmy otoczeni z wszystkich stron, a właściwie ja, bo Liam uciekł razem z Danielle.  Sam go pogoniłem.
-Zayn ty go pobiłeś?- zaczęły się nieprzyjemne pytania ze strony dziennikarzy.
-Skąd! Znalazłem go tu razem z Jessicą!- powiedziałem oburzony chodź sam nie wiem czemu tak mną to wstrząsnęło.  Brukowce wykorzystali by każdy incydent przeciwko mnie i moim przyjaciołom. Pociągnąłem przyjaciółkę za rękę i biegiem ruszyliśmy w stronę domu gdzie miało odbyć się już kilka godzin temu przyjęcie. Musiałem stawić czoła wściekłym przyjaciołom i właścicielowi willi.


______________________
Od Akwamaryn: Oh…  Wyszedł dość krótki, ale nie mam na niego naprawdę weny. Na początku było dobrze, a później… Później było już tylko gorzej. Postanowiłam, że nie będę tego ciągnąć na siłę i po prostu zostawię tak jak jest.

3 komentarze:

  1. AAA ZAYN <3

    Szkoda ze taki krótki rozdział,a le serio mi przypadł do gustu ..
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zayn *_* Ty cholero ;d Rozdział naprawdę niesamowity. Czekam na nowy ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo krótki ale mimo to dobry :D
    Kurcze jestem strasznie podekscytowana tym blogiem :P
    Teraz moja kolej :)

    OdpowiedzUsuń

To tylko kilka słów...a znaczy tak wiele :)