czwartek, 23 sierpnia 2012

10. Zayn ja po prostu się boję, że ty ją skrzywdzisz.

                                                
                                                    Zayn…


Cicho zagwizdałem pod nosem i zeskakując z ostatniego schodka wykonałem krok Michaela Jacksona. Tanecznym krokiem ruszyłem w kierunku kuchni, gdzie po chwili zastałem Jess i Liama. Przygotowywali jajecznicę i głośno się śmiali. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej sok pomarańczowy po czym zamknąłem ją pupą. Wypiłem prosto z kartonu po czym spojrzałem na lokatorów. Patrzyli na mnie z uniesionymi brwiami. Posłałem im szertoki uśmiech po czym wytarłem usta w przedramię.
   -Co się stało, ze nasz królewicz ma taki dobry humor? Czyżby panna Chelsea maczał w tym palce?- powiedziała Jess.  Nakładając sobie na talerz jajecznicę. Posłałem jej złe spojrzenie, ale nie umiałem tak długo wytrzymać. Po prostu musiałem się uśmiechać.
   -Dokąd dziś jedziemy?- spytałem siadając na wysokim krześle patrząc jak do kuchni po kolei wchodzą wszyscy lokatorzy. Niall, Louis i na końcu Harry. Ten ostatni nawet na mnie nie spojrzał. Nie powiem, by mnie to jakoś bolało specjalnie. Nie wart był by się nim przejmować. Odwróciłem od niego wzrok skupiając się na Jessice, która teraz przygotowywała kolejną porcję jajecznicy. U nas szła ona jak woda, zwłaszcza gdy Niall jest w domu.
   -Zorganizowałam mecz charytatywny. Pieniądze z biletów zostaną przeznaczone dla dzieci chorych na mukowiscydozę.- powiedziała na jednym wydechu. Zastanawiałem się co my mamy tam robić, a Jess jakby czytała mi w myślach dodała.- Dołączycie do jednej z drużyn. W ten sposób podniesiemy stawkę biletów.- przytaknąłem i usłyszałem ciche prychnięcie Hazzy. Ostatnio coś go ugryzło. Cały czas chodził nabuzowany i tylko mnie denerwował. Myślałem, ze przejdzie mu z Chels, ale on nadal czuł się urażony.
   -Moim zdaniem niezły pomysł. To kiedy wyruszamy?- spytał Liam próbując jakoś rozluźnić atmosferę i odciągnąć uwagę od Harry’ego.



                                                                      ***



Z piskiem opon zahamowałem pod hotelem w którym ostatnio przebywała  Chels. Umówiliśmy się, że tym razem nie będę wchodził na górę, a dziewczyna będzie czekać pod hotelem. Nie było jej jednak. Wysiadłem z auta, rozglądając się w koło. Po chwili Chelsea wyszła w budynku i podbiegła do mnie całując w usta. Zaskoczony tylko się uśmiechnąłem otwierając jej drzwi.
   -Dokąd jedziemy?- spytała gdy siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy ulicą. Reszta miała jechać na miejsce z Liamem naszym mini vanem.
   -Zobaczysz.- powiedziałem tylko przyspieszając.
Zatrzymałem się dopiero pod wielkim stadionem w samym centrum Londynu. Całą drogę Chelsea nie dawała mi spokoju i marudziła, że jak jej nie powiem to wyskoczy z auta. Nie ustępowałem jednak. Choć niektóre jej pomysły były wręcz przerażające.
Dziewczyna spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami, a ja posłałem jej swój najpiękniejszy uśmiech.
   -Mam nadzieję, ze lubisz football, albo przynajmniej przystojnych piłkarzy.- powiedziałem wysiadając z auta i zamykając je spojrzałem na grupkę ludzi stojących koło drzwi. To była Jess i chłopcy. Głośno się śmiali, jednak gdy zobaczyli mnie zamilkli. Nie podobało mi się ich zachowanie, ale wiedziałem że to ja i Hazza psujemy atmosferę w zespole. Podeszliśmy do nich, ja patrząc wrogo na Loczka, a Chels uśmiechając się do wszystkich serdecznie. Nie wiem czy ona nigdy nie miała złego humory i tylko na okrągło się uśmiechała, czy starała się coś ukryć pod tą maską szczęścia.
   -Nareszcie się zjawiłeś…- zaczął Harry, ale Jess mu przerwała.
   -Możecie choć dziś dać sobie z tym spokój? Robimy to dla chorych dzieci, więc ruszcie te dupy i na murawę grać w piłkę.- posłałem dziewczynie wdzięczny uśmiech po czym razem z chłopcami, zostawiając dziewczyny same, ruszyłem w stronę szatni gdzie znajdował się już jakiś inny zespół. Nie minęło kilka minut kiedy stałem gotowy do walki lustrując przeciwników wzrokiem.  Byli dziwnie rozbawieni tym, że muszą walczyć jak oni to ujęli :,, Pedałkami’’. Nie raz słyszałem takie obelgi w moim kierunku, ale oni nawet mnie nie znali. Nikt mnie tak naprawdę nie znał.  Stanąłem na pozycji atakującego. Nie grałem za często w football. Wolałę tenis czy siatkówkę. To raczej Louis interesował się tym sportem i on znał się na tym wszystkim dlatego nas rozstawił. Powiedział co mamy robić i pełnił tak jakby funkcję trenera. Gdy rozległ się gwizdek zaczęliśmy grę. Nie mogłem się skupić. Cały czas patrzyłem na trybuny uśmiechając się do Chelsea, która tylko głośno się śmiała patrząc na mnie.  Nagle poczułem jak coś uderza w moją głowę i przelatuje gdzieś wysoko ponad bramką. To piłka. Spojrzałem zaskoczony na Liama. Ten tylko wymachiwał rękoma na prawo i lewo, a cała hala głośno się śmiała. Przynajmniej oni dobrze się bawili. Reporterzy robili zdjęcia, ale to był dopiero początek. Nagle obok mnie zjawił się Harry. Pchnął w tył krzycząc:
   -Zapomnij o niej na chwilę i skup się idioto! Przez ciebie możemy przegrać z tymi fagasami! Chcesz się do reszty upokorzyć?!- zmrużyłem oczy zaciskając  dłonie w pieści. Błysk fleszy. Reporterzy mieli niezłą zabawę. – Może i ty nie masz nic do stracenia, ale ja mogę stracić przez tą twoją dziwkę reputację.- wszystko się we mnie gotowało, a jego słowa tylko dolały benzyny do ognia. Dałem mu w twarz i zacząłem okładać jak w amoku. Liam i Niall próbowali mnie oderwać, ale nie dawałem im tego zrobić. W końcu ustąpiłem widząc jak Harry chroni głowę przed ciosami. Splunąłem na murawę po czym wyrwałem się chłopcom i wściekły ruszyłem w kierunku szatni. Nie obchodziło mnie czy wygramy, czy może przegramy. To było najmniej ważne w tej sprawie, ale Harry był rozpieszczonym szczeniakiem, który nie potrafił dostrzec tego co jest tak naprawdę ważne. Zdenerwowany kopnąłem w jedną z szafek, a ta z hukiem spadła na ziemię. Nie odwróciłem się gdy ktoś wszedł do środka. Dalej stałem nachylony przed umywalką patrząc w wir wody.
    -Gdybym mógł to bym was chyba rozszarpał! Jak wy się zachowujecie! Myślicie że nam wasze zachowanie odpowiada?!- rozległ się głos Liama.- Jutro będziecie na okładkach wszystkich gazet w Anglii, albo i na świcie. Internet zapewne już jest przepełniony tymi zdjęciami. A to nie szkodzi do cholery tylko wam, a też nam! Jesteśmy zespołem!- wrzasnął chłopak siadając na ławce.
   -Nie pozwolę jej obrażać…-wychrypiałem.
   -Może trochę mnie poniosło. Nie pomyślałem, ale… No kurde! Chyba miałem prawo!- powiedział patrząc na mnie smutnym wzrokiem. Nie odpowiedziałem. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem jak ociera krwawiący łuk brwiowy.- Zacznijmy od nowa. Zayn ja po prostu się boję, że ty ją skrzywdzisz.- powiedział Loczek, a ja obróciłem się w jego stronę. Wiedziałem, że to powie. Po prostu to czułem.
    -Zmieniłem się, a ty powinieneś uszanować to, że ją kocham i że wybrała mnie.- odparłem zagryzając dolną wargę.
    -Okey. Zapomnijmy o tych kłótniach. Po prostu wyjdźmy tam i zagrajmy jak najlepiej potrafimy.- powiedział Hazza poskakując i rozpościerając ręce.- Ale najpierw misiaczek!- krzyknął biegnąc w moją stronę. Niechętnie przytuliłem chłopaka, a reszta dołączyła do nas. Szczególnie podobało się to Louisowi i Niallowi.

_______

Od Akwamaryn: Myślę, ze wyszedł nieźle. Mi się osobiście podoba i muszę powiedzieć, że jestem zadowolona. Pisałam mozolnie i początek nie szedł za dobrze, ale potem jak ruszyłam... Mam nadzieję, że wy też jesteście zadowoleni.

3 komentarze:

  1. Już ci mówiłam co sądzę o tym rozdziale :)
    Jest naprawdę dobry :D
    Wprowadziłaś nie małe zamieszanie :P
    Teraz moja kolej żeby to jakoś tam naprawić :P
    Jemi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubiłam już tych ich kłótni, więc cieszę się,że na końcu się przytulili, Moje misiaczki ;D Rozdział bardzo dobry. Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Cold_Princess ja też nie lubiłam kłótni chłopaków. Cieszę się ,że już jest między nimi dobrze :)
    Czekam.
    Julia.

    OdpowiedzUsuń

To tylko kilka słów...a znaczy tak wiele :)